04.05.2014 Majówka Vamos Amigos
Pracowicie spędzili majowy weekend zawodnicy KB Vamos Amigos:
-
Największą pracę wykonał Łukasz Budnik startując w XIII MARATONIE JELCZ -LASKOWICE MEMORIALE BARBARY SZLACHETKI. Łukasz ukończył bieg na 21 pozycji. Do mety dobiegło 173 zawodników. Czas Łukasza to 3:20:25. Wynik ten pozwolił Mu zająć II miejsce w kategorii M30. Brawo!
-
W ramach MEMORIAŁU BARBARY SZLACHETKI miał miejsce także bieg na dystansie 10,5km. Wystartowało 207 zawodników, a wśród nich Dominik Kosenda. Nasz zawodnik zajął 98 miejsce, z czasem 52:57. A juz za tydzień Dominik pobiegnie w Maratonie Opolskim. Trzymamy kciuki;
-
W I Kępińskim Biegu Ulicznym na dystansie 10 km nie zawiódł Łukasz Kulczewski. W bardzo mocnej stawce zawodników zajął 36 miejsce z wyśmienitym czasem 37:10. To Jego drugi rezultat w karierze. Czekamy na złamanie bariery 37 minut!
-
W XXXII Krapkowickim Biegu Ulicznym, także na dystansie 10 km, 18 miejsce, w stawce 592 zawodników, zajął Jacek Fedorowicz. Wynik 37:16 dał II miejsce w kategorii M40;
26.04.2014 XXVI Złotnickie Biegi Przełajowe - w opisie Łukasza Kulczewskiego
W dniu 26.04.2014 dwóch zawodników naszego klubu wzięło udział w XXVI Złotnickich Biegach Przełajowych - Memoriale Sławka Bobowskiego. W tym roku wszyscy myśleli, że już nic nowego nie da się wymyślić względem trasy. Ale koledzy z WKB Piast stanęli na wysokości zadania. Przygotowali maksymalnie crossową trasę. Bieg składał się z 2 ponad 3 kilometrowych pętli. Każda pętla miała pełno zakrętów i wbiegaliśmy, i zbiegaliśmy z każdego wzniesienia, które się w tym parku znajduje. Sam osobiście nie sądziłem, że da się tutaj zrobić 3 kilometrową pętlę. Teraz już wiem, że się da. I aż boje się pomyśleć co organizatorzy wymyślą następnym razem. Do zawodów przystąpiło 123 zawodników, z czego 120 osób osiągnęło metę. Zwycięzcą został Kamil Makoś z Bolesławca, który 6,15 km trasę pokonał w czasie 21.33. Z naszych zawodników na 10 miejscu uplasował się Łukasz Kulczewski który trasę pokonał w 23.59. Dało mu to dodatkowo 3 miejsce w kat. M30. Drugi z naszych reprezentantów Łukasz Budnik zakończył zawody na 22 miejscu, w czasie 26.08.
13.04.2014 London Marathon - widziane z boku.
Relacja Henryka Szuplaka.
Kenijczyk Wilson Kipsang triumfował podczas Maratonu Londyńskiego. Rekordzista świata ustanowił rekord trasy czasem 2:04:29. Wśród pań najlepsza była jego rodaczka Edna Kiplagat z czasem 2:20:21. Faworyt gospodarzy Mo Farah, który debiutował na tym dystansie przybiegł na metę ósmy. Mistrz olimpijski na 5 i 10km nie krył swojego rozczarowania i zapowiedział, że "powróci, bo nie chce tego tak zostawić". Co ciekawe, najlepszych przez pewien czas jako pace maker prowadził legendarny Haile Gebrselassie.
Maraton w Londynie to nie tylko wydarzenie sportowe, ale także ogromna impreza charytatywna. Większość spośród 36 tysięcy biegaczy dotarła na metę w dobrych nastrojach. Przed startem BBC pokazała historię człowieka, który dwa lata temu miał umrzeć, ale doczekał się na dostawę szpiku kostnego. Razem z dawcą, który uratował mu życie spotkali się dziś aby wspólnie zmierzyć się z dystansem. Budujące. W taki piękny dzień jak dziś Londyn prezentuje się wspaniale. Wśród wiwatujących tłumów pokazuje to co ma najlepsze. Życzę Wam, abyście doświadczyli tego kiedyś w biegowych butach.
Henryk
A dzisiaj na blogu okołokulinarnym Henryka znajdziecie Jego najnowszy wpis, w którym przeczytacie nie tylko o wybornej zupie, która przyszła ze Wschodu.
12.04.2014 XII Półmaraton Przytok - wysokie miejsce Łukasza Kulczewskiego.
W sobotę Łukasz wystartował w Półmaratonie Przytok. Zajął w nim 9 miejsce, osiągając czas 1:24:17. Gratulujemy Łukaszu.
Relacja z biegu poniżej.
W Warszawie, w II Orlen Warsaw Marathon, biegł nasz Przyjaciel, Tomek Regimowicz. Do mety przybiegł na 74 miejscu, w doskonałym czasie 2:48:10. Sklasyfikowano 5812 zawodników. Piękny wynik Tomku!
XII Półmaraton Przytok – 12.04.2014 – relacja Łukasza Kulczewskiego
Jako że ostatnio nasi reprezentanci mierzyli się z dystansem półmaratonu, to ja także postanowiłem podjąć taką próbę. Chęć rozprawienia się z tym dystansem była we mnie duża.
W zeszłym tygodniu (4-6.04.2014) uczestniczyłem w obozie biegowym Pasterka Running Camp. Były to trzy dni intensywnych treningów, podczas których przebiegłem prawie 50 kilometrów w górskim terenie. Obóz był świetny. Doświadczenie Piotra Herzoga i Marcina Świerca jest olbrzymie. Dodatkowo udzielali oni odpowiedzi na wszystkie nasze pytania. Przed samym obozem nie bardzo wierzyłem, że w niecałe 3 dni da się przekazać jakąś większą wiedzę, ale teraz wiem jak bardzo się myliłem. Treningi były zróżnicowane, blok wykładowy bardzo ciekawy, a ćwiczenia ogólnorozwojowe niezwykle męczące. Trudy tego obozu czułem jeszcze do środy poprzedzającej półmaraton.
Półmaraton w Przytoku miałem już pobiec w zeszłym roku, ale się nie udało, ze względu na inne priorytety w tamtym czasie (Orlen Marathon). Dlatego też w tym roku nie widziałem już żadnej przeszkody aby wystartować w tym biegu. Trasa była reklamowana przez mojego sąsiada, który dwa lata temu się z nią zmagał. Przedstawiał ją jako wymagającą, pełną podbiegów i zbiegów. To mnie trochę martwiło, bo ciągle miałem w głowie to co zrobiła ze mną Sobótka w tym roku. Ale może właśnie ze względu na tę Sobótkę postanowiłem podjąć wyzwanie. Chciałem zmierzyć się ze swoimi słabościami, które dopadły mnie podczas Półmaratonu Ślężańskiego.
Analizując profil trasy łatwo zaobserwować, że pierwsza połowa dystansu jest z góry, a druga wręcz odwrotnie w większości jest pod górę. Czyli sytuacja odwrotna niż w Sobótce. Trochę się głowiłem jak rozegrać taki bieg, ale doszedłem chyba do najprostszego wniosku: pierwsza połówka musi być szybsza od drugiej. Inaczej się nie da.
Start zaplanowano na godzinę 11.00. Do zawodów przystąpiło 308 zawodników, z których znałem dwie osoby: moich dwóch sąsiadów, którzy także postanowili zmierzyć się z tym dystansem. W związku z tym, że występowałem na obcym sobie terenie, byłem nieznany miejscowym zawodnikom, jak i miejscowi zawodnicy byli mi nieznani. Dzięki temu głowa była wolna i nie zastanawiałem się kto jest ode mnie szybszy (jak to ma często miejsce we Wrocławiu). No i wystartowaliśmy. Pierwszy zakręt – mijam kilku zawodników i po kilometrze zauważam, że przede mną jest 5 zawodników. Tego się nie spodziewałem. Popatrzyłem na tempo, dosyć szybko więc nieco zwolniłem. Po chwili mija mnie dwóch szybkobiegaczy i ląduję na 8 pozycji. Zaraz za mną biegnie spora grupka, która spokojnie sobie dyskutuje i żartuje. Pomyślałem, że tylko kwestią czasu jest kiedy się rozpędzą i mnie wchłoną, jak peleton uciekającego kolarza. Ale ja biegłem swoje. Na pierwszym punkcie z wodą (9 km) nadal byłem na 8 pozycji, a grupka jakby była dalej ode mnie. No, ale zaraz miały zacząć się podbiegi, które wszystko zweryfikują. Bieg do 13 km był bez historii, ale wtedy pojawił się kryzys. Coś się zacięło – osobiście mam wrażenie że jeszcze mój organizm nie przystosował się do biegania w wyższych temperaturach. Ciągle jest jakby w zimowym letargu. Wyższe temperatury szybko mnie wykańczają, ale wiedziałem, że zaraz, za 14 kilometrem, jest punkt z wodą. Liczyłem na jego moc. Przed bufetem dogania mnie kolejny zawodnik i spadam na 9 pozycję. Biorę butelkę z wodą (rewelacyjne rozwiązanie, niestety spotykane tylko na zagranicznych biegach) i spokojnie biorę łyki, a resztą wody się polewam. I to zadziałało. Odżyłem. Popatrzyłem jak sytuacja wygląda za mną i doszedłem do wniosku że muszę się zebrać w sobie aby zachować pozycję w pierwszej 10 biegu. Lekko podkręciłem tempo i zauważyłem, że zaczynam uciekać przeciwnikowi. Wiedziałem, że po 18 kilometrze jest już lekki zbieg do mety, i jeśli nie dam się do tego momentu dogonić to utrzymam pozycję do końca. Tak też się stało. Niezagrożony z prawie minutową przewagą przekroczyłem linię mety.
Czas 1:24:16 – to jakby nie patrzeć drugi mój najlepszy wynik w mojej krótkiej karierze biegacza. Ciężko porównać go do wyniku z płaskiego Półmaratonu Lwa Legnickiego (1:22 w 2013 roku), ale najważniejsze jest to, że przełamałem się po Sobótce. Dodatkowym miłym akcentem było wysokie 9 miejsce wśród 307 zawodników, którzy dobiegli do mety. Moi sąsiedzi także mogą uznać wyjazd do Przytoku za udany. Arek po raz pierwszy złamał barierę 1:40, a Andrzej w swoim drugim Półmaratonie poprawił się o 5 minut (2.10).VAMOS AMIGOS!!!
06.04.2014. Dzisiaj słów wiele o półmaratonach. Biegaliśmy je w Polsce, a także poza ojczyzną.
Zaczynamy od Ani Naszej Drogiej!
Ania Sipowicz ruszyła na trasę VII Półmaratonu Poznańskiego. Wspólnie z Anią pobiegło 6650 zawodników. Reprezentantka KB Vamos Amigos bieg ukończyła w czasie 01:49:23. Zajęła 2494 miejsce ogółem i 195 wśród 1584 kobiet. Gratulujemy Aniu! Zwyciężył Kibiwott Mark Kangogo (1:02:43). A na zdjęciu Ania S i Ola S.
Relacja Ani
Moje emocje po niedzielnych zawodach już opadły. 7 Półmaraton Poznań już za mną. Nie byłam nastawiona na wielki sukces, wręcz przeciwnie, ogarnął mnie stres związany z tym, że nie pokonam trasy na miarę swoich możliwości. Moje treningi były spontaniczne, co dodatkowo spotęgowało moje wątpliwości do takiego stopnia, że zastanawiałam się czy brać udział w zawodach. Ostatecznie odsunęłam te myśli i zaczęłam się zastanawiać nad strategią. Jak się najlepiej przygotować, jak odpocząć gdzie się ustawić na linii startu? Pierwsze moje myśli krążyły wokół strefy 1:45. To był czas, który chciałabym uzyskać. Jednak doświadczenie biegacza weryfikuje szybko różnice między chcieć a móc. Postanowiłam biec tym razem z peacemakerami na 1:50. Pierwszy raz, tempo które powinnam utrzymać, a jeżeli poczuję się na tyle silna na ostatnim odcinku to pozwoli mi ono zachować moc i przyspieszyć na końcu. Plan okazał się strzałem w dziesiątkę, a panowie peacemakerzy, którzy nas prowadzili spisali się na medal. Byłam pod niesamowitym wrażeniem. Fenomenalnie prowadzili grupę. A na 17 kilometrze, po wyjściu z ostatniej prostej, podzielili się. Jeden prowadził, a drugi zamykał grupę. Zawodnicy, którzy nie mieli mocy zostali wprowadzeni do środka i mobilizowani przez pozostałych, wręcz nie wolno było się rozdzielać. Ostatni kilometr był z górki. Ci co mieli siłę jeszcze dołożyli. Ja również. Udało mi się jeszcze urwać 30 sekund i wbiegłam na metę z czasem 1:49:23. Strategia biegu pt. "cała trasa w jednym tempie" przemawia do mnie najbardziej i sprawdza się u mnie fenomenalnie. Nie ukrywam, że na wynik musiałam pocisnąć, ale ostatecznie komfort po zawodach był wysoki. Może dlatego, że zawody były świetnie przygotowane. Nie był to mój pierwszy półmaraton w Poznaniu, jednak jeden z najlepszych. W maju startuję na 10 Km Szpota w Swarzędzu. Trzymajcie mocno kciuki. Pozdrawiam z wiosennego Poznania. Ania
05.04.2014. Sportisimo Prague Half Marathon.
Praski Półmaraton Mariusza Stefaniaka.
W rodzinnym mieście Józefa Szwejka, miał miejsce 20 Półmaraton Praski!
Do stolicy Czech wybrał się Mariusz Stefaniak. Godnie nas reprezentował, ustanawiając swój rekord życiowy na tym dystansie. Pobiegł w czasie 01:41:02. Poprawił swój najlepszy, dotychczasowy rezultat o 48 sekund!
Ale, gdy zatrzymał stoper, bezpośrednio po biegu, ten wskazał czas: 01:37:38. Cieszył się więc Mariusz niezmiernie, a potem, po podaniu oficjalnych danych czuł rozczarowanie, że nie osiągnął wyniku poniżej 1 godziny 40 minut.
Mariuszu takie jest bieganie! Czasami jesteśmy w euforii, bo osiągnęliśmy dobry wynik. Innym razem zawiedzeni, bo pomimo treningów, nie przekroczyliśmy granicy czasu, o której myśleliśmy. Nie ustawaj w pracy! Jesteśmy z Tobą, trzymamy kciuki! Cel swój zrealizujesz! A tymczasem świętujemy z Tobą Twój rekord życiowy!!!
A oto kilka słów od Mariusza:
W Pradze atmosfera była wspaniała. Co kilometr grały zespoły muzyczne lub była muzyka grana przez DJ. Na trasie były 3 dłuuuuuuuuuugie strefy nawadniania i 3 odżywiania (pół banana, kawałek pomarańczy i cukier) i nie było problemów! Przed startem, i po, zawodnicy byli w zamkniętej, ogrodzonej strefie, do której można było dostać tylko po okazaniu numeru startowego.
Pogoda idealna, 14 stopni; trochę pochmurno.
Jedynym mały minus: było ciasno na rozgrzewce.
Zwycięzca biegu uzyskał fantastyczny czas: 59 minut 22 sekundy.
I teraz coś fajnego: Ogromna liczba kibiców,tysiące i to na całej trasie!
06.04.2014. 34. Berliner Halbmarathon
W ubiegłym tygodniu, zaprzyjaźnieni z naszym klubem, Krzysiek Radaczyński i Marceli Łukaszewski pobiegli w Berlinie.
Krzysztof osiagnął czas 01:44:13, a Marceli 01:57:05! Wygrał Leonard Komon z Kenii (59 minut 14 sekund).
Naszym Przyjaciołom gratulujemy wyników i dziękujemy za zdjęcia, które nam przesłali.
Foto: Iza Radaczyńska.
Kilka tygodni temu pobiegłem swój dziesiąty maraton. Przygotowywałem się do niego bardzo rzetelnie. W ciągu czterech miesięcy przebiegłem ponad 1300 km. Celem był wynik poniżej 2 godzin 50 minut. I podobnie, jak w opisywanym wyżej, praskim biegu Mariusza, tak i mi nie udało sie wówczas zrealizować założonego celu (wynik był słabszy o 7 minut od planowanego). Szukałem rewanżu. I nadarzył się!
W środę przyjechałem do Madrytu. Dowiedziałem się, że 6 kwietnia odbędzie się tutaj półmaraton. I chociaż nie mogłem zmierzyć się ponownie z dystansem 42 km 197 m, to postanowiłem powalczyć na trasie o połowę krótszej. Zapisałem się i w niedzielny poranek stanąłem na starcie, wśród 17 tysięcy uczestników.
O 9.15 rozpoczęło się! A gdy ruszyliśmy, usłyszałem ze wszystkich stron: "VAMOS, VAMOS, VAMOS!!!" - tak się tutaj dopinguje biegaczy!
Podbiegi, zbiegi i cel nie stracić z oczu prowadzących na czas 1.2o. Do 2 km biegłem 50 metrów za nimi. Od 3 do 12 km razem z grupą zawodników chcących uzyskać wskazny rezultat. Od 13 km już samodzielnie. Pierwsze oznaki poważnego zmęczenia przyszły na podbiegu, po 18 km. Na 20 km, ponownie wznoszącym się ku górze, biec już można było tylko siłą woli. Pomyślałem: "To jest chwila, którą trzeba wykorzystać!" I w bólu biegłem. A meta była coraz bliżej! 500 metrów, 300 metrów, 97 metrów do końca!
Ból, zmęczenie i.... na wielkim zegarze na linii mety:
1.19.43!!!
REKORD ŻYCIOWY!
Zająłem 130 miejsce. Do mety dotarło 16 949 Biegaczy. Zwyciężył Kenijczyk Peter Emase Lemuya (01:02:00)
Rewanż się udał. Gdy wracałem do hotelu, oklaskiwałem Tych, którzy jeszcze byli na trasie i myślałem o magii biegów długodystansowych. Gdy startujemy w zawodach, cierpimy, chcąc osiagnąć dobry wynik. A jednocześnie, po skończonym biegu, wiemy, że będą kolejne...
Na zdjęciu z lewej strony stoję razem z Israelem Canamo Valera i Jego rodziną. Israel prowadził bieg na 1.20. Do 12 km biegłem z Nim. Po biegu podziękowałem. Wspomniałem także, że nasz klub nazywa się, z hiszpańskiego, Vamos Amigos Wrocław. Uśmiechnął się, życząc nam sukcesów biegowych.
Jacek
06.04.2014. XIV Medio Maraton Madrid czyli rewanż za 10 maraton
30.03.2014. II GP Parków Wrocławskich
Trzech zawodników KB Vamos Amigos Wrocław wzięło udział w pierwszym biegu w II GP Parków Wrocławskich. Na 7,5 km trasie, wśród 93 biegaczy, nasi zawodnicy zajęli następujące miejsca:
-
7 - Łukasz Kulczewski - czas 27:1712;
-
12 - Łukasz Budnik - czas 28:2125;
-
25 - Mariusz Cieślak - czas 31:59;
27.03.2014. Zakończenie cyklu "Z biegiem natury"
Dzisiaj, na terenie Akademii Wychowania Fizycznego, odbyło się wręczenie nagród, za rozgrywane, od listopada 2013 do marca 2014 roku, biegi przełajowe na Osobowicach "GRAND PRIX Z BIEGIEM NATURY".
W tym czasie miało miesjce 6 biegów, w których wzięło udział 303 biegaczy.
Cały cykl wygrali: Jacek Sobas (1 miejsce), Tomasz Sobczyk (2) i Piotr Ślęzak (3).
Zawodnicy KB. Vamos Amigos zajęli następujące miejca:
-
Jacek Fedorowicz - 7 w klasyfikacji generalnej i 2 w kategorii wiekowej mężczyzn 35 - 49 lat. Dekoracja tej kategorii przedstawiona jest na trzecim zdjęciu od góry. Za nieobecnego Jacka nagrodę odebrał Łukasz. Na podium widzimy naszych przyjaciół: Tomka Regimowicza - zwycięzcę kategorii, Pawła Pelca i Andrzeja Bieniasa;
-
Łukasz Kulczewski - 12 generalnie i 2 w kategorii wiekowej mężczyzn 16 - 34 lata. Łukasz występuje na dwóch zdjęciach z lewej strony;
-
Łukasz Budnik - 21 generalnie i 11 w kategorii 16 - 34 lata. Widzimy Go na zdjęciu pierwszym, po prawej ręce Łukasza Kulczewskiego, wśród nagrodzonych za udział we wszystkich biegach;
Aby być sklasyfikowanym należało wystartować w co najmniej 4 z 6 biegów. Przypomnijmy, że w cyklu (lecz w mniejszej liczbie biegów niż 4) startowali także:
-
Mariusz Stefaniak;
-
Mariusz Cieślak;
-
Marek Brodziak;
-
Dominik Kosenda;
-
Henryk Kurnol;
-
Roman Rostek;
-
Janek Rostek;
Wszystkim naszym zawodnikom dziękujemy za starty i zapraszamy na kolejną edycję Z biegiem natury, od listopada 2014.
Poniżej zdjęcie nagród dla Łukasza i Jacka.
22.03.2014. VII Półmaraton Ślężański
Z Półmaratonem Ślężańskim jest jak z filmami indyjskimi "czasem słońce, czasem deszcz" (lub śnieg). Dwa lata temu było gorąco, rok temu mrożąco, a w tym roku znowu ciepło. Na starcie stanęła liczna reprezentacja KB Vamos Amigos (to nasz rekord frekwencji w tym biegu!). Zawody ukończyło 3281 biegaczy, a wśród nich:
-
Łukasz Kulczewski, 102 miejsce, czas: 01:27:45. Dzielnie walczył o pierwszą setkę. W przyszłym roku będzie w "pięćdziesiątce";
-
Mariusz Cieślak, 382 miejsce, czas: 01:36:20. Sześciokrotnie brał udział w półmaratonie w Sobótce i tym razem uzyskał swój nalepszy czas na tej trasie. Gratulacje!;
-
Nestor Kościański, 1185 miejsce, czas: 01:49:3042. Ten rezultat jest dobrym prognostykiem przed czekającym Nestora w maju maratonie w Kopenhadze. A będzie tam "celował w wynik poniżej 4 godzin" Powodzenia!
-
Grzegorz Łocan, 1501 miejsce, czas: 01:53:42. To "życiówka" Grześka w półmaratonie. Krok po kroku idzie chłopak do przodu. Jesienią liczymy na start Grzegorza w maratonie;
-
Henryk Kurnol, 1874 miejsce, czas: 01:58:42. Słowa uznania należą się za pokonanie bariery 2 godzin. Henia wspierała rodzina na trasie, napoje podawała koleżanka biegnąca (na zdjęciu z lewej strony - chyba, że dokonujemy nadinterpretacji sytuacji przedstawionej), a w utrzymaniu tempa wspomagał Mariusz. Gratulujemy Henryku wyniku i liczymy na kolejne udane starty;
-
Mariusz Stefaniak, 1879 miejsce, czas: 01:58:43. Wykonał bardzo dużą pracę. Był "zającem" dla Henia i doskonale się wywiązał z powierzonej roli, co widać po rezultacie Henryka. Sprawdzian możliwości Mariusza będzie miał jednak miejsce za dwa tygodnie w Pradze. Trzymamy kciuki;
-
Dominik Kosenda, 2140 miejsce, czas: 02:02:49. Celem Dominika był wynik poniżej 2 godzin. Tym razem się nie powiodło, ale na treningu, na płaskiej trasie, dystans ten pokonywał już szybciej. Dominik sumiennie pracuje, więc o Jego wyniki, w przyszłości, jesteśmy spokojni;
Brawo Panowie! Byliście dzielni w wysiłku!
Relacja Dominika Kosendy z VII Półmaratonu Ślężańskiego:
Siedem miesięcy temu wziąłem udział w swoim pierwszym półmaratonie - w Henrykowie. Uzyskany czas nie był bardzo satysfakcjonujący, a bieg naprawdę dla mnie ciężki - zupełnie inne bieganie niż na treningach. Tym razem miało być inaczej. Półmaraton w Sobótce miał być jednym ze sprawdzianów w trakcie przygotowań do mojego drugiego maratonu. Obawiałem się tego startu (nie to, że nie przebiegnę) bo wiedziałem ile wysiłku kosztował mnie półmaraton w Henrykowie. W drodze do Sobótki na duchu nie podtrzymał mnie Nestor, który stwierdził że półmaraton w Sobótce jest gorszy (tzn. trudniejszy) niż ten w Henrykowie. Na parking wjechaliśmy ok. 2 godz. przed startem biegu - to pozwoliło na błyskawiczny odbiór pakietu i wciąż dużo czasu do startu. Herbata z cukrem i cytryną przed biegiem jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziła, więc wypiliśmy ją w gimnazjalnej stołówce dzieląc się swoimi aktualnymi planami treningowymi i planami startów. Potem rozgrzewka i spacer na linię startu. Wtedy Nestor mnie jeszcze kusił na start za pacemakerem na 1:50:00, ale wiedziałem, że to póki co poza moimi możliwościami. Ustawiłem się trochę przed pacemakerem na 2:00:00 i z takim zamiarem ruszyłem. Na początku spokojnie - zgodnie z planem. Mimo, że ruszam z grupą która powinna się na finiszu znaleźć w połowie stawki to przez pierwsze 2 km ciągle wyprzedzam - spotykam także Krzysztofa Radaczyńskiego, który tym razem biegnie z koleżanką i jej pomaga. Po 5 km widzę, że obok mnie przebiega pacemaker na 2 godz. Podejmuje decyzję - biegnę za nim. Ale widzę, że gość biegnie za szybko jak dla mnie - zaciskam zęby i myślę - spróbuję, najwyżej odpuszczę albo pobiegnę tak aby mieć go w zasięgu wzroku, Pacemaker biegnie niespokojnie - od brzegu do brzegu szosy, a poza tym w pierwszym punkcie nawadniania nie bierze wody (ja musze zatrzymać się i chwilę poczekać na wypełniony wodą kubek). Po chwili oczekiwania patrzę a pacemakera ju nie widać. Następnie długi czas podbiegów - tempo spada, sił coraz mniej i ....zbieg. Tam nogi same biegły do mety i uważałem, żeby nie biec za szybko ,a po 14km, znowu punkt nawadniania. Wypatruje mnie Mariusz Stefaniak i mówi "jak chcesz biec z nami to teraz chodź za mną bo holuję Henia". Chciałem pobiec za nimi, ale Mariusz narzucił takie tempo, że nawet nie podjąłem próby dogonienia ich. Biegnę - sił coraz mniej. Widzę kolejny podbieg a na jego końcu wodopój - jakoś tam dobiegam a tam kolejna niespodzianka - sam musiałem znaleźć kubek, poprzepychać się wśród zawodników, nalać sobie wody i pobiec dalej. Nogi jak drewno nie pozwalają na dobry wynik, ale biegnę. Od 20 km zaczynam wyprzedzać. Widzę zawodnika leżącego w rowie (podawano mu tlen), mijam kolejne metry i słyszę krzyki ludzi. Brak mapy w pamięci powoduje, że zapominam gdzie jest meta i nie mogę zrozumieć dlaczego na zegarku widzę już ponad 21 km a meta jest w rynku. Nagle weryfikuję swój błąd i finiszuję - mijam kolejnych zawodników, ale na ostatnich metrach zaczynają mnie łapać skurcze łydek - niedobry znak. Wpadam na metę, odbieram medal i idę po posiłek. Czas - minimalne minimum osiągnięte - o 5 minut poprawiłem wynik z Henrykowa, po cichu jednak liczyłem na złamanie w tych warunkach czasu 2 godzin. Spotykam uśmiechniętego Łukasza Kulczewskiego, który tego dnia jest najlepszym zawodnikiem naszej drużyny. Zjadamy makaron, robimy zdjęcia i podsumowujemy bieg.Nie chciałem biec tego półmaratonu w górach, z uwagi na męczące podbiegi, ale musiałem pobiec półmaraton by przygotować się do wiosennego maratonu. Następny półmaraton (o ile dojdzie do skutku) to 14 czerwca impreza we Wrocławiu - na płaskim terenie mam zamiar poprawić czas z treningu, ale póki co maraton po drodze... Za 6 tygodni. Vamos Amigos!
15.03.2014. X Maniacka Dziesiątka
W Poznaniu, w sobotę, z udziałem 3153 zawodników odbyła się X Maniacka Dziesiątka. Dzielnie walczyła na trasie Nasza Droga Poznańska Zawodniczka Ania Sipowicz.
-
Ania zajęła 1632 miejsce w stawce wszystkich uczestników;
-
Wśród kobiet była 165 na 818 startujących;
-
Uzyskała wyśmienity czas: 49.05! Brawo Aniu!
16.03.2014. Dziesiątka czyli Jedenastka WROACTIV
W dziesiątce, a właściwie jedenastce WROACTIV, biegu rozgrywanym, w okolicach Stadionu Miejskiego we Wrocławiu pobiegli zawodnicy KB Vamos Amigos:
-
Łukasz Kulczewski, 95 miejsce, czas: 41.59 (na 11 km; na 10 km: 38.49);
-
Łukasz Budnik, 119 miejsce, czas: 42.43 (11 km; na 10 km: 39.30);
-
Mariusz Stefaniak, 441 miejsce, czas: 47.42 (11 km; na 10 km: 43.51);
-
Mariusz Cieślak, 243 miejsce, czas: 44.51 (10 km);
-
Roman Rostek, 718 miejsce, czas: 50,14 (11 km; na 10km: 46.16);
-
Janek Rostek, 1126 miejsce, czas: 54.17 (11 km; na 10 km: 50.12);
-
Grzegorz Łocan, 768 miejsce, czas: 50:43 (na 10 km:);
Bieg ukończyło 1775 osób.
Swoimi wrażeniami z biegu podzielili się z nami Romek Rostek i Łukasz Kulczewski.
Romek ujmuje bieg lapidarnie: Bieg był przekomiczny, bo większość pobiegła o kilometr więcej (jedno okrążenie stadionu), ktoś nie oznaczył we właściwy sposób trasy. Byłem wielce zdziwiony, kiedy po dwóch-trzech kilometrach mijałem ludzi, którzy biegli niemalże spacerowo, a ja biegłem w najszybszym możliwym dla siebie tempie. Potem okazało się, że to są ci, którzy nie biegli dodatkowego kilometra. Od organizatorów mamy dwie wersje wyników: pierwotną, z tym dodatkowym kilometrem, a także po odjęciu kilometra (przebiegaliśmy przez linię startu po raz drugi). Ten zweryfikowany wynik to moja życiówka, co planowałem, ale nie spodziewałem się, że aż takie dobre tempo uda mi się utrzymać (46:16). Jestem więc bardzo zadowolony, po kontuzji biegam dużo szybciej niż przed.
Łukasz podaje nam wersję epicką: Coś ostatnio reprezentanci naszego Klubu nie mają szczęścia do atestowanych dyszek. Nie udało nam się bieganie w Trzebnicy no i niestety w dniu 16 marca mieliśmy małą powtórkę z rozrywki.Ale zacznijmy od początku. Po raz pierwszy we Wrocławiu została zorganizowana dycha na atestowanej trasie. Była więc szansa atakować własne rekordy życiowe, co wielu z nas pewnie planowało. Na starcie prawie dwa tysiące biegaczy, którzy pomimo mocnego wiatru i zacinającego deszczu postanowili podjąć wyzwanie. Postanowili nie tylko zmierzyć się z własnymi słabościami, ale także z iście sztormowymi warunkami pogodowymi. Wśród uczestników było 7 zawodników KB Vamos Amigos Wrocław. Ale jak przecież wszyscy wiemy, reprezentantów naszego Klubu nic nie zatrzyma w biegu.Po niewielkich problemach ze startem gdzie, każdy chciał być jak najbliżej startu, ruszyliśmy. Na początku mieliśmy obiec stadion i ruszyć na ulicę. Analizowałem i oglądałem trasę wcześniej, więc sporym zaskoczeniem było dla mnie, że czołówka rusza na drugie okrążenie wokół areny zmagań Euro 2012. I tu (podobnie z resztą jak w Trzebnicy) ruszyłem za czołówką, choć coś mi mówiło, że chyba mieliśmy pobiec inaczej. Ale pomyślałem także, że przecież czołówka walcząca o zwycięstwo raczejtakiego błędu nie mogła popełnić. Ale niestety popełniła. Po około 250 metrach drugiego okrążenia wokół stadionu, dogoniliśmy koniec wyścigu. Czyli teraz zamiast być na czele wyścigu byliśmy na jego końcu. Przede mną około 1600 zawodników, których powinienem wyprzedzić, aby myśleć o jakiejś dobrej pozycji. Bo o dobrym czasie już raczej musiałem zapomnieć.Nie ukrywam że w tamtym momencie byłem wściekły na całą sytuację. Jakieś tam cele chciałem zrealizować, a tu już po kilometrze wiedziałem, że ich nie zrealizuję. Za szybko jak dla mnie bieg się zakończył. Po raz pierwszy pomyślałem, że odpuszczam i rezygnuję z dalszego biegu. Ale my przecież nigdy się nie poddajemy. Pomyślałem więc o kolejnym wyzwaniu; próbie przebicia się do przodu. Przede mną rzeka biegaczy, a prawie na końcu ja. Podjąłem rękawicę i zacząłem przeć do przodu.Zacząłem biec, ale cały czas nie mogłem się rozpędzić. Co chwilę bieg slalomem, zwalnianie, wyprzedzanie, hamowanie. Mordowałem się strasznie. Biegłem krawężnikami, trawnikami; byleby do przodu. Na pierwszym pomiarze byłem 532! Czyli już około 1000 biegaczy wyprzedziłem. No ale walczyłem dalej. Po minięciu czwartego kilometra doganiam Łukasza B. który na pierwszym pomiarze był ponad 100 pozycji przede mną. Pozdrawiam go i prę dalej do przodu.Na półmetku byłem na 140 pozycji i walczyłem dalej. Po nawrocie miałem wiatr w plecy i skończyło się bieganie slalomem. Stawka się rozciągnęła i wyprzedzanie stało się łatwiejsze. 8 kilometr - 107 pozycja. Na nawrocie widzę Łukasza B. , który biegnie świetne zawody i depcze mi po piętach. Zbieram się w sobie na ostanie kilometry i walczę dalej. Wpadam na stadion i robię rundę wokół niego. Na 300 metrów przed metą uderza we mnie wiatr, który wręcz mnie postawił. Prędkość spadła i patrzącna innych biegaczy miałem wrażenie że oglądam jakiś bieg w zwolnionym tempie, no ale w końcu docieram do mety. 95 pozycja.Zaraz po biegu byłem naprawdę mocno zawiedziony. Spodziewałem się perfekcyjnej imprezy, bo znałem osoby które podjęły się tego wyzwania. A tu taka niespodzianka. Byłem zły. Po biegu nie chciałem zostawić na organizatorach suchej nitki, ale z czasem przyszła refleksja. Ten się nie myli co nic nie robi. Wyszło jak wyszło. W świat znowu poszła informacja, że we Wrocławiu na biegu były problemy. Mówi się trudno. Za rok kolejna szansa dla organizatorów Dziesiątki Wroactiv. Ja jestem pewny, że tymrazem wszystko się uda.Wieczorem dostałem sms’a od Datasport z korektą mojego wyniku. Odjęto czas tego pierwszego okrążenia wokół stadionu. Problem polega na tym że to okrążenie przebiegliśmy w tempie wyścigowym, a drugie okrążenie niestety było już przebiegnięte w całej rzece biegaczy no i później trzeba było wyprzedać co tez odbiło się na wyniku. Dlatego ja przyjmuję za swój wynik czas dla tych 11 kilometrów, bo taki dystans faktycznie przebiegłem. Czas który otrzymałem wieczorem jest po prostu mocnonierzetelny i trudno mi się do niego w jakikolwiek sposób ustosunkować.VAMOS AMIGOS!!!
16.03.2014. Heniek i Jacek spotkali się w Barcelonie
A gdy się już spotkali to pobiegli w barcelońskim maratonie.
Henryk pobiegł w czasie 04:45:05, a Jacek 02:57:24;
Komentarz Henryka do dzisiejszego maratonu:
"Mi się ta impreza przestała podobać w okolicach połówki"
zdjęcia: Agnieszka W. - Londyńska
8.03.2014. Ostatni Bieg "Z Biegiem Natury" za nami!
W ostatniej edycji biegu na Osobowicach wystąpiło pięciu naszych zawodników. Wszyscy uzyskali świetne wyniki:
-
Łukasz Kulczewski, 10 miejsce, czas: 18.17 (najlepszy wynik na tej trasie);
-
Łukasz Budnik, 17 miejsce, czas: 19.11 (rekord życiowy);
-
Dominik Kosenda, 88 miejsce, czas: 22.40 (rekord życiowy);
-
Roman Rostek, 96 miejsce, czas: 22.54 (rekord życiowy);
-
Janek Rostek, 115 miejsce, czas: 23.33 (rekord życiowy);
Czekamy na ogłoszenie wyników całego Grand Prix. Na podium w swoich kategoriach wiekowych znajdą się Łukasz Kulczewski i Jacek Fedorowicz. Z niecierpliwością czekamy na wyniki klasyfikacji drużynowej.
9.03.2014 Łukasz Kulczewski i Łukasz Budnik wystartowali w II Crossie Trzebnickim. Na masakrycznej (jak ją nazwał Łukasz K.), 10 kilometrowej trasie (góra - dół) zajęli odpowiednio 11 i 15 miejsce, uzyskując 42.15 i 43.37.
-
A w niedzielę (16.03) KB Vamos Amigos biegnie we Wrocławiu na 10 km. Start o 11 spod Stadionu Miejskiego!
1.03.2014. Dobry wynik Mariusza Cieślaka w biegu Park Run Wrocław!
W sobotę, Mariusz Cieślak, zajął V miejsce, wśród 32 zawodników, w kolejnym biegu z cyklu Park Run.
-
Mariusz przebiegł dystans 5 km, w czasie 21.24. Gratulujemy!
zdjęcie Mariusza wykonane przez organizatorów Park Run;
-
A już 8 marca ostatni bieg z cyklu Z Biegiem Natury.
-
Walczymy o wysokie miejsce w klasyfikacji drużynowej. Zapraszamy zawodniczki i zawodników KB Vamos Amigos na start!
-
15.02.2014. KB Vamos Amigos na trasie V-go Biegu Z Biegiem Natury!
V bieg Grand Prix Z Biegiem Natury za nami. Do końca cyklu pozostał tylko jeden bieg (8.03). Szansę na wysokie miejsca, w całym cyklu, w swoich kategoriach wiekowych, mają Łukasz Kulczewski i Jacek Fedorowicz.
Po raz kolejny byliśmy widoczni na trasie. Klub reprezentowało siedmiu zawodników. Po raz pierwszy "Z Naturą" pobiegli Ojciec i Syn Rostkowie oraz Henryk Kurnol. Oni i inni zawodnicy na zdjęciach (wskaż 12 różnic).
Wyniki biegu. Do mety dobiegło 218 osób. Miejsca i czasy zawodników KB Vamos Amigos:
-
Jacek Fedorowicz, 5 miejsce, czas: 17.37 (rekord życiowy);
-
Łukasz Kulczewski, 13 miejsce, czas: 18.41;
-
Łukasz Budnik, 27 miejsce, czas: 20.12;
-
Marek Brodziak, 38 miejsce, czas: 21.00 (rekord życiowy);
-
Roman Rostek - 94 miejsce, czas: 23.29;
-
Henryk Kurnol - 135 miejsce, czas: 25.03;
-
Janek Rostek - 140 miejsce, czas: 25.27;
Zapraszamy wszystkich zawodników KB Vamos Amigos na ostatni, VI bieg Z Biegiem Natury (8.03.2014). Przybądźcie i biegnijcie bo możemy jako klub być wysoko w klasyfikacji drużyn.
A w niedzielę (16.02) o 5.50, trzech uczestnikow sobotniego biegu pojechało na, 18 kilometrowy, trening na Ślężę. Szczyt zdobyliśmy, co zostało udokumentowane zdjęciami.
08.02.2014. 14 Zimowy Bieg Piasta!
Relacja Łukasza Kulczewskiego
Dnia 8 lutego postanowiłem wystartować w 14 Zimowym Biegu Piasta. W tym roku zmieniono dystans. Teraz zamiast 6 km mieliśmy do przebiegnięcia 10 km. Ja osobiście wolałbym na początku sezonu pobiec ten krótszy dystans, gdyż obecnie, treningi, które wykonuję, są maksymalnie w drugim zakresie. W związku z tym miałem pewne obawy czy dam radę wytrzymać te 10 km w szybkim tempie.Na starcie wiele znajomych twarzy, z którymi rozmawiamy o przygotowaniach do nowego sezonu. Na starcie spotykam naszego nowego kolegę klubowego Mariusza, który, już w naszej oficjalnej koszulce, także przystąpił do zawodów. Rozgrzewkę wykonuję z naszymi zaprzyjaźnionymi biegaczami Dominikiem Samotijem i Marcinem Sakowskim. Jak się później okazało rozgrzewkę miałem z późniejszym zwycięzcą tego biegu.
Przed startem minutą ciszy oraz startem honorowym uczciliśmy pamięć naszego kolegi z tras Adama Palichleba, który niestety w styczniu przegrał najtrudniejszą walkę w swoim życiu.
Chwilkę po jedenastej nastąpił start właściwy. Od razu było widać jak wszystkim brakowało rywalizacji. Zaraz po starcie wszyscy ruszyli ostro do przodu. Na pierwszym kilometrze wyprzedziło mnie około 50 osób. Popatrzyłem na tempo, 3:45, więc normalnie, a wszyscy śmigają obok mnie jak petardy. Ale jak wiadomo każda petarda ma ograniczony zasięg i tak też było tym razem. Biegnąc swoim równym tempem powolutku przesuwałem się do przodu. Pierwsze 3 kilometry bez przygód, na 4 kilometrze dopadł mnie kryzys z którym walczyłem do 7 kilometra. Ostatnie 3 kilometry to cały czas powolne przesuwanie się do przodu. Na ostatnim kilometrze stoczyłem jeszcze walkę z jednym z biegaczy. Wyprzedzenie go pozwoliło mi załapać się do pierwszej dwudziestki zawodów. Mój wynik końcowy to 38:24 i 19 miejsce. Jak na początek sezonu to jestem zadowolony. Dokładnie rok temu startując w biegu Wrocławska Dycha miałem czas ponad minutę gorszy. Ciężko więc nie być zadowolonym. Oby to był drobny prognostyk przed całym sezonem.
Mariusz Cieślak dobiegł na 87 pozycji z czasem 45:33. Bieg ukończyło 289 zawodników.
A cały bieg wygrał Dominik Samotij w niesamowitym czasie 34:18. Piękne otwarcie sezonu.
Następny start: V bieg Z Biegiem Natury (15.02.2014).
04.02.2013. Mrzeżyno - obóz szkoleniowy z Jurkiem Skarżyńskim - relacja Mariusza Stefaniaka
W miniony weekend (od 31.01 do 2.02) Mariusz był na obozie biegowym prowadzonym przez mentora martończyków polskich - Jerzego Skarzyńskiego. Z obozu wrócił nie tylko z wrażeniami, ale z wiedzą, którą z nami się podzieli. Poniżej zamieszczamy sprawozdanie Mariusza, wraz z opisem prowadzonych przez Jurka treningów.
Przedstawiamy taże zdjęcie Mariusza z obozu w Mrzeżynie
-
Mariusz - drugi z lewej strony, obok Niego Jerzy Skarżyński;
Sprawozdanie Mariusza z obozu szkoleniowego Jurka Skarżyńskiego:
Wrażenia z obozu prowadzonego przez Jerzego Skarżyńskiego są kapitalne. Jurek jest bardzo miły i towarzyski, mega przyjazny, mega pozytywnie nastawiony do ludzi. Sypie anegdotami ze swoich biegów (do tej pory przebiegł 155 000 km!!!). Bardzo fajnie spędza się z Nim czas. Odpowiada na wszystkie pytania. Od razu uzyskuje się fachowe informacje. Każdy z nas z pewnością na takim obozie wiele może się dowiedzieć. Wykonując przy nim określone ćwiczenia natychmiast korygowane są błędy.
A teraz o obozie. Więcej miejsca poświęcę tutaj na opis zajęć, abyście mogli zapoznać się ze specyfiką treningów Jerzego.
Przyjechałem w czwartek (30.01), o szóstej wieczorem, do dawnego obiektu wojskowego, położonego w lesie iglastym, w którym obecnie mieści się ośrodek wypoczynkowy.
W sumie na obozie było 7 osób i Jerzy. Przyjechali z Warszawy, Poznania, Szczecina, Goleniowa i oczywiście z Wrocławia. Zaczęliśmy od wieczornego spotkania organizacyjnego, a następnego dnia zajęcia „ruszyły pełną parą.”
Dzień 1 (piątek)
Dzień szkoleniowy rozpoczęliśmy, o 9.00, wykładem odnoszącym się do treningu, odżywek, strojów itp.
Trening 1.
Następnie ruszyliśmy na 5 – kilometrowy spokojny bieg. Po nim miała miejsce gimnastyka rozciągająca i gimnastyka siłowa. Ćwiczenia gimnastyki siłowej były następujące:
-
Scyzoryki;
-
Małyszki (ręce wzdłuż tułowia, unoszenie nóg i rąk do góry);
-
Nożyce;
-
Podnoszenie tułowia i nóg na łokciach (leżymy na plecach i podnosimy tułów opierając się na łokciach);
-
Podnoszenie tułowia i nogi (leżymy na brzuchu i podnosimy się na łokciach, jednocześnie wspierając na palcach stóp. Po podniesieniu się jedną nogę podnosimy do góry, następnie opuszczamy i z drugą wykonujemy to samo);
-
Leżenie bokiem na podłodze, rękę zginamy w łokciu, wysuwamy ją do przodu. Podnosimy całe ciało i opieramy na stopach, a następnie drugą rękę i nogę podnosimy do góry;
-
20 pompek;
Ćwiczenia te wzmacniają mięśnie brzucha i grzbietu, które ułatwiają przyśpieszenie w trakcie biegu. Należy je wykonywać co najmniej trzy razy w tygodniu (wskazane nawet pięc razy), najlepiej po treningu biegowym, gdy organizm jest jeszcze rozgrzany. Istotna jest regularność wykonywania tych ćwiczeń.
Trening 2.
Wb1: 5km i gimnastyka rozciągająca z ćwiczeniami:
-
w truchcie krążenie ramion (10 do przodu, 10 do tyłu);
-
w truchcie, skręty tułowia, w prawo, w lewo (po 10 razy);
-
w pozycji stojącej, kręcenie biodrami, w prawo, w lewo (po 10 razy);
-
w pozycji stojącej, wyprostowanej: ruchy głową w lewo i prawo (10 razy);
-
w pozycji stojącej, lewą rękę unosimy nad głową i przeciągamy ciało w lewą stronę (10 razy);
-
skłony tułowia i wyprost z głębokim wdechem, wydechem (10 razy);
-
w kuckach, dotykanie prawym kolanem lewej stopy, a następnie lewym kolanem do prawej (10 razy). Ćwiczenie to ma pobudzić mięśnie czworogłowe i dwugłowe;
-
w pozycji stojącej ręce splecione nad głową i pchamy głowę do klatki piersiowej i z powrotem, głową odpychamy dłonie (10 razy);
-
skrętoskłony z twarzą w dół oraz skrętoskłony z twarzą skierowaną za rękę, w górę (po 10 razy);
-
obroty stopy w jedną i druga stronę (10 razy);
-
wypad nogi do przodu, opieramy dłonie na kolanie i pogłębiamy skłony (po 10 razy na każdą nogę);
-
rozciąganie mięśnia Achillesa (po 10 razy);
Ćwiczenia trwają około 15 minut.
Po rozciąganiu przeszliśmy na salę i ćwiczyliśmy z piłkami lekarskimi.
Dzień 2 (sobota)
Trening 1.
Na początku 3 km truchtu. Potem 6 km drugiego zakresu. Każdy w tempie, przy którym nie zostaje przekroczone jego tętno maksymalne. Ja biegłem w tempie po 4.40 / km (tętno wynosiło 168). Po tym biegu mieliśmy 2 – 3 minuty na uspokojenia, następnie 2 minuty koncentracji, po której ruszaliśmy do biegu nazywanego przez Jurka „3M”
Charakterystyka „3M”:
-
minuta szybkiego biegu;
-
potem 3 minuty truchtu;
-
minuta szybkiego biegu (nieco szybciej niż podczas pierwszej minuty);
-
kolejne 3 minuty truchtu;
-
i ostatnia minuta biegu szybciej niż poprzednia (każda z minutówek powinna być minimalnie szybsza od poprzedniej). Ja biegałem w tempie około 4 minut na km;
„3M” to ćwiczenia ułatwiające przyśpieszenia przed samą metą. Umożliwiają podjęcie dodatkowego wysiłku w chwili zbliżania się do linii końcowej biegu;
Trening 2.
Wb1: 5km i siła biegowa, czyli skipy i wieloskoki. Jurek powiedział, że najbardziej wartościowym skipem jest skip A. Skipy należy wykonywać nie za szybko, lądując na śródstopiu. Ręce powinny aktywnie pracować. W moim przypadku Jurek zasugerował abym ramionami poruszał swobodniej.
Dzień 3 (niedziela)
Wycieczka biegowa. W zależności od planów startowych inne były dystanse dla uczestników obozu. Mój dystans wynosił 16 km
Rozmowy indywidualne!
W piątek i sobotę odbywały się rozmowy indywidualne z każdym z uczestników. Trwały mniej więcej 45 minut. Każdy prezentował swoje wyniki, czasy uzyskiwane na zawodach i treningach. Rozmawiając ze mną Jurek zwrócił uwagę na dużą rozbieżność między rezultatami osiąganymi na 10 km i w półmaratonie. Zalecał trenować 4 razy w tygodniu: dwa razy wybieganie, w tym jedno dłuższe 16 - 18 km, na trzecim treningu siła biegowa, na czwartym bieg w drugim zakresie + 3M. Trzy razy w tygodniu, po treningu, dochodzi gimnastyka siłowa (można jednak nawet po każdym treningu).
Starty
Zalecał aby nie startować często. Należy wybrać kilka biegów w roku i na nich się skupić. Wskazywał, że roczna liczba startów nie powinna przekraczać 20. Dwa razy w roku należy robić roztrenowanie, w listopadzie (po zakończeniu sezonu) i w lipcu, po pierwszej części sezonu (10 dni). Jurek zalecał także, po roztrenowaniu w lipcu, rozpocząć szybkie bieganie na treningach tj. wb3 i wytrzymałość tempową.
Gdy powiedziałem, że chcę w najbliższym czasie pobiec 5 km (Z Biegiem Natury), 10 km i półmaraton (w Pradze, 5 kwietnia) zalecił rezygnację ze startu na 5 km i poświęcenie tego czasu na realizację planu treningowego i mocny trening.
Superkompensacja
Po półmaratonie, mniej więcej po 2 tygodniach, występuje zjawisko superkompensacji (wzrostu wydolności). Startując na 10 km możemy osiągnąć bardzo dobry wynik.
Wiedza fakultatywna
Jurek zalecał: Jeśli mamy słabe nogi to powinniśmy na treningach zrobić więcej podbiegów. Jeśli mamy problemy z oddechem (brak powietrza w płucach w trakcie biegu) to należy biegać (szybko, w tempie wb3) odcinki 300 metrowe, 1000 metrowe.
Rehabilitacja:
-
raz w tygodniu solanka (w wannie rozpuszczamy sól);
-
chodzimy do saunay
-
korzystamy z krioterapii;
-
używamy skarpet kompresyjnych;
-
jeśli nie mamy kontuzji to nie korzystamy za często z masaży (organizm sam ma złagodzić ból);
-
śpimy co najmniej 7 godzin na dobę (właściwa jest także drzemka po treningu);
-
po każdym treningu wypijamy izotonik;
-
stosujemy odżywki, suplementy, witaminy;
26.01.2013. Bukareszt - w poszukiwaniu nowych tras biegowych.
Biegać gdzieś trzeba. Dlaczego nie w Bukareszcie? Co prawda miasto jest zasypane śniegiem, ale to nie jest problem dla nas. Stolica Rumunii zaprasza.
W Bukareszcie czeka na nas piękna ścieżka biegowa. Przy Bulevardul Regina Elisabeta jest park o dźwięcznej nazwie PARCUL CISMIGIU (czyt. czysmidżiu). Teraz, jak widać na zdjęciach, jest tam mnóstwo śniegu. Na zamarźniętym stawie dzieci jeżdżą na łyżwach. Zawsze, podczas moich wcześniejszych wizyt, widziałem też biegaczy. Ale dzisiaj nie widziałem nikogo biegającego, a szkoda bo przecież kolejny bieg "Z Biegiem Natury" już za trzy tygodnie. Kilku Bukaresztańczyków chciałoby pobiec 15 lutego we Wrocławiu. Warunek jest jeden: muszą dojechać, a wyjechać ze stolicy Rumunii jest bardzo trudno. Droga do Constanty jest zamknięta, a autostrada do Pitesti, którą jedzie się w stronę Węgier zasypana śniegiem. Samoloty nie latają. Śnieg ciągle pada. Pługopiaskarki nie są w stanie odśnieżać. Jeśli do października drogi nie zostaną odblokowane to ...przyjdzie mi wziąć udział w tutejszym maratonie (www.bucharest-marathon.com).
Załączam dla Was zdjęcia:
-
Bulevardul Nicola Balcesku;
-
Strada Boteanu;
-
Park Cismigiu;
18.01.2014. Słońce, błoto, radość i Agata, która się nie daje na rękach nosić. Tak się biega z Naturą!
W sobotę, na Osobowicach, miał miejsce IV bieg Grand Prix Z Biegiem Natury, na dystansie 5 km. Licznie biegaliśmy (6 zawodników). Na pierwszym i czwartym kilometrze brodziliśmy w błocie (zdjęcie nóg).
W biegu dalismy z siebie wszystko. Po biegu o wszystkim rozmawialiśmy. Chcieliśmy na ręce wziąć, do fotografii, Agatę - Żonę Łukasza, bo przecież to o Niej się mawia, że przez Łukasza "na rękach noszona być powinna", ale nie pozwoliła. Stopami wbiła się w murawę i nie ruszyła. Za to nam zdjęć kilka "pstryknęła".
A teraz o naszych wynikach. Do mety dobiegły 244 osoby. Miejsca i czasy zawodników KB Vamos Amigos:
-
Jacek Fedorowicz, 6 miejsce, czas: 18.03;
-
Łukasz Kulczewski, 11 miejsce, czas: 18.49;
-
Łukasz Budnik, 26 miejsce, czas: 20.04;
-
Mariusz Stefaniak, 48 miejsce, czas: 21.33;
-
Mariusz Cieślak, 58 miejsce, czas:22.13; - debiut w naszych barwach
-
Marek Brodziak, 73 miejsce, czas: 22.41;
-
Monika - Przyjaciółka Klubu, czas: 23.02; - 9 wśród Pań i 1 w swojej kategorii wiekowej (na zdjęciu w białym dresie, niezabłoconym!!! - jak Ona to zrobiła?
Powiedzmy sobie szczerze, jesteśmy Nieźli !!! ... i skromni :)
Dziękujemy za udział i zapraszamy wszystkich zawodników KB Vamos Amigos na kolejny, V bieg Z Biegiem Natury (15.02.2014).
Nagrody roku 2013
Kapituła KB Vamos Amigos przyznała dwie nagrody (VAMOSY) za rok 2013:
-
W kategorii "Zawodnicy Roku":
-
Wszystkim Biegaczom KB Vamos Amigos za gorące serca i wsparcie rehabilitacji Marty Sucharskiej. Dziękujemy Wam Przyjaciele!
-
-
W kategorii "Zdjęcie Roku":
-
Kibicom Tomka Zająca na trasie Maratonu Wrocław, za pasję, radość, zabawę!
-
"Powinieneś tę Żonę na rękach nosić"
Łukasz Kulczewski na stronach "maratonów polskich" zamieścił, 7.01.2014 roku, tekst, w którym barwnie pisze o swojej przygodzie biegowej. Genezą rozpoczęcia tej przygody była "pewna różnica zdań", w wyniku której postanowił wrócić do domu biegiem. Co było konsekwencją "tej różnicy" dowiecie się czytając wpis naszego rekordzisty, pod względem liczby startów, w ciągu jednego roku (54 biegi w 2013).
Na głównej stronie "maratonów polskich" wpis Łukasza umieszczony był przez tydzień. Przeczytało go blisko 1800 osób!
Najbliższe starty KB Vamos Amigos:
Już w sobotę (18.01.2014) ścigamy się Z Biegiem Natury na Osobowicach. Start o 11.00.
Mariusz Cieślak - stary znajomy - nowy zawodnik KB Vamos Amigos Wrocław
Mariusz będący naszym Przyjacielem z biegowych tras dołączył do naszego klubu. Od tej pory będzie już występował w naszych barwach. Ma na koncie 10 ukończonych maratonów, 15 półmaratonów. Bieganie to nie jedyna sportowa pasja Mariusza. Tymczasem przyjmijmy Go jak Brata!
Na zdjęciu: Mariusz w środku, po Maratonie Wrocław 2013
WYWIAD Z MARIUSZEM CIEŚLAKIEM:
Jacek: Mariuszu, wiem, że jesteś trenerem boksu. Trenujesz dzieciaki i młodzież w Gwardii. Ale jak to się stało, że bokser został maratończykiem?
Mariusz: Biegać zawsze chciałem. Chciałem zmierzyć się z dystansem maratońskim.
W trakcie kariery bokserskiej nie decydowałem się jednak na start w biegu tego typu, gdyż byłbym za bardzo osłabiony przed zawodami bokserskimi, a te odbywały się często. Nie miałbym sił walczyć bo, jak dobrze wiemy, regeneracja po 42 km jest długotrwała.
Jacek: Czy spotkałeś kogoś kto Cię zachęcił do biegania?
Mariusz: Moim mentorem był zawsze Heniu Załęski, świetny bokser, wybitny biegacz, były prezes WKB Piast Wrocław. To on swoimi opowieściami zainteresował mnie biegami długodystansowymi. Początkowo tylko słuchałem bo, jak powiedziałem już, kariera bokserska nie pozwalała mi na udział w maratonach, ale gdy tylko ją skończyłem (w 2002 roku) topomyślałem: „Wkrótce startuję w biegu!”
Jacek: Gdzie był więc Twój pierwszy start?
Mariusz: W kwietniu 2003 roku pobiegłem w Półmaratonie Wrocławskim, a kilka miesięcy później maraton w Poznaniu. Od tego czasu startuję regularnie w zawodach.
Jacek: Nie będę pytał, który ze sportów jest bliższy Twojemu sercu, boks czy bieganie. Zapytam Cię jednak o sukcesy w boksie. Jakie one były?
Mariusz: Dwukrotnie, w roku 1996 i 1999, byłem wicemistrzem Polski, a czterokrotnie zdobywałem brązowe medale mistrzostw kraju. Startowałem w czterech wagach, zaczynając od muszej, a kończąc na lekkopółśredniej.
Jacek: Twoja wydolność biegowa z pewnością przekłada się na trenerską pracę
z młodymi bokserami?
Mariusz: Pracując nad kondycją biegamy w parku, przy fosie, obok Hali Gwardii. Biegam z młodymi zawodnikami i mówię, śmiejąc się, że jeśli ktoś będzie za mną to pobiegnie dodatkowe kółko. Ja ich mobilizuję, a oni mnie.
Jacek: Tak dużo osiągnąłeś osobiście w sporcie, masz już uznanych wychowanków – bokserów, ale czy masz jeszcze jakieś marzenia biegowe?
Mariusz: Chciałbym wystartować w maratonie zagranicznym. Ze względu na częste wyjazdy na turnieje bokserskie z młodzieżą, nie mogłem zgrać terminów. Zawody odbywają się w weekendy, a maratony także w tym czasie. Pracuję jednak nad tym aby marzenia zrealizować i w kwietniu wystartować w maratonie w Dreźnie.
Jacek: Życzymy Ci więc tego. Cieszymy się, że z nami jesteś! Witaj w Klubie Biegacza Vamos Amigos!
Klub Biegacza Vamos Amigos Wrocław